- autor: losiu007, 2015-06-01 18:32
-
Prawdziwy horror zafundowali wszystkim kibicom zawodnicy GKP Pszczew. Po dramatycznym i emocjonującym spotkaniu wygrywamy z dotychczasowym liderem KASZTELANIĄ Santok 3:2 (0:1). Bramki dla naszej ekipy zdobyli Sebastian Sawoch, Albert Leja i Filip Sawoch (z karnego).
Od początku spotkania to "Krzyżacy" byli stroną przeważającą na boisku. To my częściej gościliśmy pod bramką rywali, ale nie potrafiliśmy sobie stworzyć klarownych sytuacji. Przyjezdni postawili na "długie piłki" w kierunku rosłych napastników, jednak taki styl gry nie sprawdził się z naszymi defensorami. W jednej sytuacji mieliśmy sporo szczęścia, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego długo nie potrafiliśmy skutecznie oddalić zagrożenia od naszej bramki. Jeszcze więcej szczęścia mieli jednak gracze z Santoka, gdy po interwencji własnego obrońcy piłka odbiła się od poprzeczki, a dobitka Filipa Sawocha była niecelna. W 43. minucie goście otrzymali rzut karny. Błąd w tej sytuacji popełnił nasz bramkarz, który w niegroźnej sytuacji sfaulował Marcina Antczaka. Sam poszkodowany okazał się pewnym egzekutorem i po bramce do szatni na przerwę schodziliśmy przy wyniku 0:1.
Druga połowa lepiej zaczęła się dla naszych rywali. W niegroźnej sytuacji tracimy piłkę na prawym skrzydle, a do dośrodkowanej z boku boiska piłki dopadł Tomasz Leśnicki i podwyższył na 2:0. Wielu kibiców straciło wiarę w końcowy wynik oraz w to, że po tym spotkaniu ciągle będziemy mogli cieszyć się mianem niepokonanej ekipy tej wiosny. Kibice, to jednak nie zawodnicy, którzy walczą do końca. I to dosłownie. Od tego momentu na boisku istniała już tylko jedna drużna. Goście poza kilkoma strzałami z dystansu nie zagrozili już naszej bramce. Na nic jednak nie przekładało się nasze posiadanie piłki, bowiem KASZTELANIA skutecznie i mądrze się broniła. Mozolne kruszenie muru przyniosło efekty dopiero w 79. minucie spotkania. Dośrodkowanie z rzutu rożnego dobrze zamykał Sebastian Sawoch, który silnym strzałem tuż przy słupku zdobył bramkę kontaktową. Czasu nie pozostawało zbyt wiele, ale nie przestawaliśmy atakować. Wyrównać mógł Sebastian Sawoch, ale w idealnej sytuacji nie opanował piłki. Wysoko w polu karnym grał bramkarz z Santoka, który kilkakrotnie zażegnał zagrożenie pod swoją bramką dzięki swojemu ustawieniu. Upragniona bramka na 2:2 padła w 85. minucie spotkania. Krótko rozegrany rzut rożny przyniósł fantastyczną bramkę, którą zdobył Alberta Leja. Precyzyjny strzał obił dwa słupki bramki przyjezdnych i ostatecznie piłka zatrzepotała w siatce. Nie spoczęliśmy na laurach i dalej zawzięcie atakowaliśmy. Już w doliczonym czasie gry zagotowało się w polu karnym gości. Najpierw po interwencji bramkarza na murawę padł Łukasz Piszczygłowa, jednak gwizdek sędziego milczał. Dosłownie 15 sekund później po raz kolejny agresywnie interweniował golkiper KASZTELANI i tym razem sędzia główny zawodów wskazał na 11. metr. Po naszej stronie wykonawcą stałego fragmentu gry był również zawodnik faulowany i Filip Sawoch także się nie pomylił. Wygrywamy 3:2 po szalonym meczu i strącamy naszych rywali z fotela lidera, a sami ciągle możemy nazywać boisko przy ul. Międzyrzeckiej twierdzą nie do zdobycia.