- autor: losiu007, 2014-05-05 18:09
-
2:2 - takim wynikiem zakończyło się spotkanie dwóch beniaminków gorzowskiej okręgówki. "Krzyżacy" przegrywali już 0:2, ale ambitna walka do samego końca i bramki Patryka Batury oraz Radosława Woszczyło dały nam (bądź co bądź) zasłużony jeden punkt. GKP Pszczew - SPARTAK Deszczno na remis.
Spotkanie rozpoczęło się z ponad półgodzinnym opóźnieniem z kuriozalnych powodów. Mianowicie na zawodach nie stawili się sędziowie prawdopodobnie wskutek pomyłki w obsadzie. Po chwilowych negocjacjach przedstawiciele obu klubów wybrali rozjemcę zawodów - zawodnika z Deszczna. Na liniach asystowali mu dwaj panowie - jeden z Przytocznej, a drugi z Deszczna.
W tych oto warunkach rozpoczęło się spotkanie. Rozpoczęło się zdecydowanie lepiej dla gości, których pierwsza akcja zatrzymała się na słupku, a druga w ramionach naszego bramkarza. Kilka chwil później sprawdziło się stare przysłowie, które to mówi, że do trzech razy sztuka. W niegroźnej wydawałoby się sytuacji piłka uderzona z naszej lewej flanki po rykoszecie nabrała dziwnego toru lotu i szerokim lobem znalazła drogę do naszej bramki. W odpowiedzi próbowaliśmy grać składne akcje, które jednak rozbijane były przed polem karnym naszych rywali. Co nie udawało się nam, znakomicie wyszło zespołowi SPARTAKA. Piłka przerzucona znów na lewą stronę boiska - niezdecydowanie bramkarza - i rozpaczliwy wślizg zawodnika gości, po którym to pakuje on piłkę pod samą poprzeczkę. Nie minęło pół godziny,a było 0:2. Na nasze szczęście jeszcze przed przerwą zdobywamy bramkę kontaktową. Piłkę zagraną od Łysego ze stoickim spokojem opanowuje Patryk Batura i w sytuacji sam na sam nie daje szans bramkarzowi rywali. W tej części meczu mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, aby zdobyć bramkę - w kluczowych momentach brakowało jednak skuteczności.
Druga część spotkania to zdecydowana przewaga "miejscowych". Zawodnicy z Deszczna chcieli ewidentnie bronić tego wyniku, co bardzo długo im się udawało. Przez większą część drugiej połowy gra toczy się pod bramką gości. Nasze ataki były jednak chaotyczne i nie przekładały się one na klarowne sytuacje. Zaangażowanie pod bramką rywali narażało nas na ryzyko nadziania się na kontrę. Kilka takich rzeczywiście było, ale ostatecznie kolejnej bramki nie straciliśmy. Nasz napór się nasilał, ale cenne minuty uciekały. Akcja, która dała nam 1 punkt miała miejsce już w okolicach 90. minuty. Daleki wyrzut z autu został przedłużony głową w środek pola karnego bronionego przez Deszczno, gdzie piłka szczęśliwie spadła pod nogi Radka Woszczyło. Ten bez zastanowienia (chociaż Radek pewnie powie, że wszystko zaplanował :) uderzył z woleja i już za chwilę tonął w objęciach kolegów. Chęci na bramkę zwycięską były ogromne, ale niestety zabrakło czasu. Chwilę po bramce wyrównującej rozległ się końcowy gwizdek.